The Imprint Accipiter II

Tutaj można umieszczać uwagi na temat tłumaczeń oraz sprzętu dostępnego w sklepiku na stronie oraz ogłoszenia dotyczące kupna / sprzedaży akcesorii sokolniczych
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

The Imprint Accipiter II

Post autor: Nisus »

Niebawem wyjdzie nowa poprawiona ksiazka McDermott'a, juz mozna wpisac sie na przedpremierowa liste. Obowiazkowa pozycja dla kazdego kto chce drukowac Accipitera, polecam bo tak doglebnych badan psychiki tych ptakow nikt inny nie publikuje. Sam jestem ciekaw jakie modyfikacje wprowadzil bo, stara metoda miala kilka wad. Dzieki miedzynarodowym forom sokolniczym wymiana informacji nastapila w przyspieszonym tepie i dlatego jestem prawie pewien ze, nowa recepta bedzie juz naprawde dopracowana. Zobaczymy, jak tylko przeczytam dam znac.

Narazie tylko jako pre-order w wydawnictwie http://www.westernsporting.com/Merchant ... ory_Code=B
polikarp
młodszy sokolnik
Posty: 284
Rejestracja: pt mar 09, 2007 8:11 pm
Lokalizacja: pomorze

Post autor: polikarp »

Takiemu to dobrze, książki po angielsku napisane czyta. Kiedy spojrzę na ofertę książek anglojęzycznych o tematyce sokolniczej w internetowych sklepikach to aż się przykro robi. W technikum uczyłem się...ROSYJSKIEGO(+%$#@&^&(**&^%%$$#). Dzięki temu mogę teraz rozszyfrować napis na tablicy nad morzem:"wojennaja zona". Bardzo serdecznie dziękuję (min. edu. nar.), bardzo serdecznie.

p.s. to chyba nie na temat :roll:
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

Dla chcacego nic trudnego :) Angielski jest naprawde prosty.

Dosyc obszerny rozdzial w tej ksiazce bedzie poswiecony tematowi, "oswojonego oblotu" czy jak kolwiek przetlumaczyc mozna slowo tame hacking. Nie wiem dokladnie jakie patenty ma na to autor, to co do tej pory spotkalem wyglada mniej wiecej tak. Ptak musi byc imprintem i musi byc zapoznany z wabidlem jak tylko zaczyna chodzic, podczas etapu poznego galeznika (ataki na wszystko co sie rusza i zwiekszona ruchliwosc) ogranicza sie dostepnosc jedzenia z 24/7 na 3 posilki dziennie. Karmiony jest za przywolanie do wabidla kilka krotnie w kazdej sesji... itd itd Karmimy w terenie gdzie planujemy oblot, pozniej ptaka bierzemy w teren i puszczamy luzem i dajemu mu wolna reke. Gdy konczy sie dzien, jest czas na karmienie lub poprostu musimy juz jechac, sciagamy ptaka na wabidlo. Jak wyschnie do konca, bedzie dobrze wylatany i gotowy do polowania.
Mysle ze, obloty tego typu to swietna idea, moze sam sie pokusze w przyszlym roku, zobaczymy.
Awatar użytkownika
Nowogrodzki
sokolnik
Posty: 662
Rejestracja: śr lis 14, 2007 8:33 pm
Lokalizacja: Tuchola
Kontakt:

Post autor: Nowogrodzki »

Badanie psychiki człowieka jest trudne, a zgadywanie „co jastrząb miał na myśli” jest znacznie trudniejsze i zależy w dużej mierze od interpretacji badacza ( w tym przypadku sokolnika).

To co ja zauważyłem to:
1.Zanim puścimy na oblot ptak musi widzieć teren, na którym będzie latał 2-3 tygodnie.
2.Gałęźnik/młody na początku latania bez problemu przyleci po porcję pożywienia , ale po każdej porcji robi przerwę. Od rodziców otrzymuje „rację żywnościową” i musi się tym zadowolić na jakiś czas. Przychodzenie po małe kęsy kilka razy nie jest zgodne z naturalnym zachowaniem się młodych i tego uczy się przez układania.
3.Niechętnie opuszcza okolice ”gniazda” a wyciągnięcie młodego ptaka na otwartą przestrzeń zaraz po opuszczeniu gniazda jest trudne-zgodnie z naturą strefa bezpieczeństwa ok. 300 m
4.Po wypuszczeniu ptak obserwuje okolice „gniazda”, po zawołaniu nie wiadomo skąd się pojawia i po otrzymaniu „porcji” ucieka w spokojne miejsce zjeść kryjąc się przed konkurencją-rodzeństwem.
5.Oczywiście bezpiecznej jest puszczać ptaka rano i wieczorem ściągać na wabidło i nocować w wolierze.
6.Można też uwolnić na 2-3 tygodnie.
7.Muszą być przyjaźni sąsiedzi.
8.No i na koniec pytanie-pisklęta dziko wychowywane przez rodziców często wołają przy gnieździe. Pisklę jastrzębia po 2 tygodniach wypuszczone na oblot o świcie siadało na antenie bloku mieszkalnego w Tucholi i „śpiewało” tak , że miałem ciągłe skargi. A był to wyrośnięty gałęźnik nie wychowywany przez człowieka. Czy może coś na ten temat jest w literaturze?
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

Nie ma mowy o domniemaniu czy interpretacji w metodach ktore sa dokladnie rozpisane i daja 100% powtarzalnosci . A efektem jest to czego wielu do tej pory nie jest w stanie sobie wyobrazic, czyli cichy, spokojny, nieagresywny, nie trzepiacy sie na rekawicy imprint jastrzebia. Jesli legi pojda dobrze to bede robil samca na przyszly sezon, moge nawet zalozyc temat zeby, kazdy widzial etap po etapie jak to wyglada i nie ma tu miejsca na przypadek.

Ciezko mi cos napisac wiecej o oblocie tego typu, bo nigdy czegos takiego nie robilem. Ksiazka dopiero bedzie dostepna w sklepach 1 lutego wiec narazie literatura milczy.
Awatar użytkownika
Nowogrodzki
sokolnik
Posty: 662
Rejestracja: śr lis 14, 2007 8:33 pm
Lokalizacja: Tuchola
Kontakt:

Post autor: Nowogrodzki »

Nisus pisze:A efektem jest to czego wielu do tej pory nie jest w stanie sobie wyobrazic, czyli cichy, spokojny, nieagresywny, nie trzepiacy sie na rekawicy imprint jastrzebia.
Ok. Mnie już nie musisz przekonywać, nie jestem wielbicielem szalejącej,agresywnej samicy gołębiarza.
Jestem w stanie uwierzyć, że odpowiednio wychowany ptak nie będzie wrzeszczał na widok opiekuna, a agresję wyładuje w polowaniu.
Moja samica dawała mi popalić w swoim rewirze. Na wyjazdach była spokojna i niczym nie wyróżniała się od gałęźników. Podejrzewam, że była uwarunkowana na mnie seksualnie i w rewirze traktowała mnie jako „podległego” samca. Przecież mieliśmy razem jaja i przybrane potomstwo. :grin:
Mam teraz uwarunkowaną samicę Lannera. Nie ma problemu z wrzaskiem(oczywiście sygnalizuje porę karmienia, ale na mój widok i nie natarczywie) i nie jest agresywna. To, czego nie wyeliminowałem , to nakrywanie wabidła.

Jastrząb to idealny ptak do polowania w naszych warunkach i chętnie nauczę się wychowywać „spokojne”, uwarunkowane ptaki.
Awatar użytkownika
Raven_Corvus
sokolnik
Posty: 747
Rejestracja: ndz paź 15, 2006 5:15 pm
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Raven_Corvus »

Adrain popieram, mysle ze taki watek byl by bardzo ciekawy dzien po dniu 15 min na opis bys posiwecil a wielu osobom to by ostro pomoglo, jak dobrze pujdzie to moze ja juz w krutce bede mial stale doczynienie ze szponiastymi, aby wszystko wypalilo...
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

Nakrywanie moze miec kilka powodow, nigdy nie mialem lanera wiec ciezko mi jest wysunac wnioski. Podejrzewam ze, ich psychika rzadzi sie innymi prawidlami i jest bardziej skaplikowana. Zeby moj imprint nie nakrywal stosuje kilka zasad, moze pomoga choc stosowalem to tylko na jastrzebiu.

1. Od wschodu do zachodu dostep do jedzenia.
2. Przy kazdym posilku jest macany po lapkach, wydaje mi sie ze, jest to kluczowy moment w zapobiegnieciu nakrywania.
3. Dac mozliwosc jedzenia w roznych, ruchliwych miejscach z jak najwieksza iloscia ludzi.
4. W okresie redukcji wagi robic to powoli, szybki spadek poczatkowej wagi u imprinta potrafi zepsuc ptaka do szpiku kosci.
5. Bardzo ostroznie postepowac przy sciaganiu z wabidla.
6. Mysle ze, karmienie na rekawicy pomnaza kazdy istniejacy problem.

Wystarczy zobaczyc jak sie zachowuja sakery ktore nie poluja i sa przekarmiane na rekawicy. Niby nie imprint a nakrywa i gdacze jak kura.

Do sezonu legowego jeszcze troche czasu, zobaczymy co z tego bedzie. Narazie zostal mi samczyk wedrownego i naprawde fajnie lata, dzisiaj skasowal dzika kure bazancia jednym strzalem. Zlamal jej skrzydlo w lokciu i poskrobal potylice. Szkoda ze, dni takie krotkie, ciezko przepolowac wiecej niz jednego ptaka.
bogdan67
stażysta
Posty: 167
Rejestracja: sob lis 01, 2008 5:48 pm
Lokalizacja: okolice Ostrołęki

Post autor: bogdan67 »

Nisus pisze:Narazie zostal mi samczyk wedrownego i naprawde fajnie lata, dzisiaj skasowal dzika kure bazancia jednym strzalem. Zlamal jej skrzydlo w lokciu i poskrobal potylice. Szkoda ze, dni takie krotkie, ciezko przepolowac wiecej niz jednego ptaka
Jak to czytam to dzień odraz dłuższy mi się robi ,piękny strzał .Ciekaw jestem tej literatury ,co ważne chowanie kilku ptaków razem wiele ileminuje wad .
Nowogrodzki pisze:Nie ma problemu z wrzaskiem(oczywiście sygnalizuje porę karmienia, ale na mój widok i nie natarczywie) i nie jest agresywna. To, czego nie wyeliminowałem , to nakrywanie wabidła
.Wiele daje tu charakter ptaka do dziś niemogę powturzyć zachowania samicy gołebiarza z 2002,co zlikwidowało moje negatywne poglądy na temat imprintów.
Awatar użytkownika
Nowogrodzki
sokolnik
Posty: 662
Rejestracja: śr lis 14, 2007 8:33 pm
Lokalizacja: Tuchola
Kontakt:

Post autor: Nowogrodzki »

Nisus pisze:1. Od wschodu do zachodu dostep do jedzenia.
Była wychowywana w parze z drugim osobnikiem a między posiłkami w gnieździe była nadwyżka dla przekąski
Nisus pisze:2. Przy kazdym posilku jest macany po lapkach, wydaje mi sie ze, jest to kluczowy moment w zapobiegnieciu nakrywania.
Głaskanie było stosowane w takich ilościach, że wzbudzało to zazdrość w Domowym Organie Represji zwanym potocznie żoną :mrgreen:
Nisus pisze:3. Dac mozliwosc jedzenia w roznych, ruchliwych miejscach z jak najwieksza iloscia ludzi.
Ludzi Tośka ma w "serdecznym poważaniu" czyli są jej obojętni( to cecha rarogów a może sokołów ogólnie)
Nisus pisze:4. W okresie redukcji wagi robic to powoli, szybki spadek poczatkowej wagi u imprinta potrafi zepsuc ptaka do szpiku kosci.
I tu się zaczynają schody-Tośka nie miała ochoty latać, apetyt duży , ale najchętniej chodziła by na piechotę. Trudno ją było rozlatać. Było trochę huśtawki z wagą(oczywiście w granicach rozsądku), ale tu już mogła pojawić się nerwowość ptaka.
Nisus pisze:5. Bardzo ostroznie postepowac przy sciaganiu z wabidla.
To prawda. Trzeba mieć anielską cierpliwość, na wabidle karmić pod korek, żeby sama schodziła z niego. Wystarczy 1 lub 2 zabrać wbrew woli ptaka i zaczyna się uciekanie. Zwłaszcza, że w naturze młode ptaki są głośne i ukrywają swoją porcję żarcia np. przed rodzeństwem albo uciekają z odebranym żarciem od rodziców.
Nisus pisze:6. Mysle ze, karmienie na rekawicy pomnaza kazdy istniejacy problem.
Długo nie karmiłem na rękawicy, faktycznie rękawica i ręce nie są atakowane przed puszczeniem ptaka.

Myślę, że z tych wad najgorsze jest ciągły wrzask i atak na nogi i ręce( i niestety twarz) źle wychowanych jastrzębi. Można faktycznie wyeliminować brak uwarunkowania na karmienie (wrzask) robiąc to np. za pomocą ściany z szufladą. Podchodząc tak, żeby ptak nas nie widział z jedzeniem wsunąć mu pokarm szufladą przechodzącą przez ścianę. Nie karmić na rękawicy, ręką. Miedzy okresem karmienia dotykać nóg, bawić się z ptakiem :smile:
Oczywiście zabieranie wabidła lub zdobyczy rozjuszonej jastrzębicy jest ryzykowne i grozi skarceniem. Prawdopodobnie na początku należy dać się najeść, syta będzie bardziej przyjazna.
Nie odkrywam Ameryki, o tym Nisus wcześniej pisałeś w innym temacie.
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

Glaskanie, a macanie lapek przy kazdym posilku to troche inne rzeczy, jedno ukraca ptaka do bycia dotykanym, drugie przyzwyczaja ptaka do manipulacji w trakcie jedzenia i uczy go ze, my jedzenia nie zabieramy.

Ze sciaganiem z wabidla nie trzeba karmic pod korek, jest kilka patentow. Jeden ktory mysle ze, swietnie zadziala by na Panska Toske i ktory uzywalem przy ostatniej jastrzebicy to dac malo miesa na wabidle i reszte porcji ktora ma dostac polozyc za nia. Gdy skonczy jesc z wabidla przeskoczy na mieso za soba, w tym momencie chowamy wabidlo. Czekamy az, skonczy i przestanie szukac jedzenia na ziemi, wtedy podklada sie rekawice z tylu za nogi i prawa reka napiera delikatnie na klatke. Mozna tez, podniesc ja z wabidlem jak juz skonczy jesc i sie troche uspokoi, wtedy delikatnie wyczepic ja z wabidla. Druga metoda trudniejsza i trzeba miec dobre wyczucie czasu, moze tez nie sprawdzic sie przy inteligencji lanerow.

Pozniej z ew. zdobyczy robi sie transfer na wabidlo i postepuje jak wyzej, eliminujac kojarzenie sokolnika z jedzeniem.

Sciana z szuflada to pewna metoda, ale nie do konca wypelnia zadanie.
Im wiecej pisklak spedza czasu z toba poza czasem jedzenia, tym szybciej przestanie krzyczec lub nie bedzie w ogole. Paradoksalnie nie ma znaczenia czy ptak widzi czy podkladasz nowe jedzenie czy nie, tak dlugo jak nie robisz tego w trakcie kiedy on je. Accipitery kojarza najwiecej na ssaniu, zreszta nie musze pisac jak bardzo ich zachowanie uzaleznione jest od ich wagi. Dlatego najlepszym miejscem na wychowanie pisklaka jest duzy pokoj w domu, gdzie jest pelno ruchu i do tego codzienne eksponowanie do najrozmaitszych rzeczy.

Edit:
Jesli zostawiacie pisklaka w domu samego na jakis czas, posadzcie go przed telewizorem, na kanale gdzie skacze duzo kolorowych obrazkow. Cartoon network, czy MTV zwykle dostarcza mase zmiennych obrazow i duzo halasu. Pisklak niesamowicie ukraca sie do nieoczekiwanych bodzcow wzrokowych i sluchowych, bardzo wazny element. Do tego sie nie nudzi, bo bedzie ogladal ten telewizor jak 5 latek. Nie przeszkadza mu to w najmniejszym stopniu w drzemkach, las tez za dnia cichym nie jest.
Awatar użytkownika
Marcin
młodszy sokolnik
Posty: 256
Rejestracja: śr mar 09, 2005 10:58 am
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Marcin »

@nisus - przeczytałes już tę książkę?
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

Tak :) wlasnie skonczylem czytac 2 raz.
Biblia imprintingu, do tego piekne wydanie w twardej oprawce i na kredowym papierze.

Bardzo ciekawy rozdzial o oblocie imprintow (tame hack). Imprinty poddane temu procesowi maja zupelnie bezproblemowa psychike, kilku sokolnikow okreslilo ich mianel latwiejszych w obsludze niz harrisy. Do tego dochodzi doskonala muskulatura i umiejetnosci w locie. Ciezko to opisac bo kazdy element treningu ma kluczowe znaczenie, ale efekty zapowiadaja kolejna rewolucje w imprintingu. Do uzupelnienia wiedzy jeszcze "Accipitreine Behavioral Problems" i nagle jastrzab zacznie myslec.

Naprawde bardzo szczegolowo potraktowany temat, po "A hawk for the bush" najlepsza pozycja jaka czytalem.

Oczywiscie jest to tylko jedna z metoda, jest ich masa, ale wszystkie bazuja na prawidlach McDermott'a. Szczegolnie zasady kontroli kondycyjnej.
garbus2
Site Admin
Posty: 2092
Rejestracja: ndz sty 30, 2005 10:54 am
Lokalizacja: KRK
Kontakt:

Post autor: garbus2 »

Nisus pisze:
Naprawde bardzo szczegolowo potraktowany temat, po "A hawk for the bush" najlepsza pozycja jaka czytalem.
Z tą książką Mavrogordato to nie do konca sie moge zgodzić. Choć była to jedna z pierwszych pozycji jaka przetłumaczyłem. Miedzy wierszami mozna wyczytac ile krogulców zostało "przerobionych" (niestety w tym negatywnym sensie) w trakcie i choć wnioski mogą być poprawne to nadal warto pamietac ze ksiazka ta jest aktualna na lata kiedy byla pisana a to bylo dawno temu. Wiem tez ze wielu Anglikow uważa ją za prawdziwą biblię niemniej nie moge zgodzic sie ze zdaniem powyzej ze jest najlepsza.
I choc pewnie Adrian mnie za to zbeszta to ja klasyfikuję ją do literatury popularno naukowej (czyli warto przeczytać ale stosować z dużą ostrożnością) a nie do instrukcji o charakterze bezwzględnego zastosowania i w wielu wypadkach nie rozumiem fascynacji akurat tą książką.
Co innego "Falcon in the Field" - z tego można się dowiedzieć naprawdę wielu wartościowych informacji a autor ten sam tyle że już nieco dojrzalszy i doświadczony.
Awatar użytkownika
Nisus
sokolnik
Posty: 824
Rejestracja: wt lut 01, 2005 10:28 pm
Lokalizacja: Południe
Kontakt:

Post autor: Nisus »

W podobny sposob mozna interpretowac wszystkie pozycje z tamtego orkesu, ja zwracam uwage na wartosc merytoryczna.
Sama metoda ukladania jest rewelacyjna, najmniej stresujaca dla ptaka i dajaca swietne rezultaty. Przykladowo to czego uczli mnie na kursie w Czepiniu to wczesne sredniowiecze w stosunku to tej metody opublikowanej w 1960r. Ile nerwow bym oszczedzil gdybym rozpoczol z taka wiedza... Moim zdaniem ta ksiazka to zelazny fundament dla kazdego sokolnika.

A tak szczerze "Falcon in the Field" mnie nie zachwycil, jesli chodzi o kwestie informacyjna to nie ma tam prawie nic. Kazda nowo wydana ksiazka o dlugoskrzydlych jest o wiele lepsza.
ODPOWIEDZ